środa, 16 lutego 2011

Jaaazzzdaaa w Kehl



Kolejny wypad żywieniowy do Kehl. A to do Aldika, a to do Lidla. Wszystko kupione, wracam sobie spokojnie, aż du nagle...

Jak się okazało, miasteczko Kehl żyje! I to w najlepsze!
Na rynku odbywał się bowiem festyn, jakby żywcem wyjęty z "Wojny polsko-ruskiej...".
Jakaś mała karuzela, poprzebierane dzieci, scena na kółkach, oprawa muzyczna rodem z lokalnego wesołego miasteczka [orkiestra widoczna niżej raczej siedziała przy stoliku...], no i browar. Browar ewerywhere.



Brak komentarzy: