Jak się okazało, miasteczko Kehl żyje! I to w najlepsze!
Na rynku odbywał się bowiem festyn, jakby żywcem wyjęty z "Wojny polsko-ruskiej...".
Jakaś mała karuzela, poprzebierane dzieci, scena na kółkach, oprawa muzyczna rodem z lokalnego wesołego miasteczka [orkiestra widoczna niżej raczej siedziała przy stoliku...], no i browar. Browar ewerywhere.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz